Każda firma chce być dobrze widoczna w Internecie. Dokładając starań, żeby klienci nie mieli problemu z odnalezieniem produktów i usług, przedsiębiorstwa chętnie korzystają z propozycji zapisania się do różnego rodzaju internetowych baz skupiających przedsiębiorców. Zazwyczaj są to oferty darmowe, zdarza się jednak, że przez nieuwagę można zostać oszukanym.
Zaczyna się od listu, w którym jesteśmy proszeni o uaktualnienie danych naszej firmy i przesłanie ich na załączonym formularzu na wskazany adres. Adresat korespondencji kusi nas perspektywą pojawienia się na stronie, z której korzystają setki naszych potencjalnych klientów. Podkreśla, że aktualizacja danych nic nas nie kosztuje. Oferta wydaje się być atrakcyjna. Wysyłamy formularz na adres zwrotny i nie spodziewamy się, że po kilku tygodniach lub miesiącach otrzymamy wezwanie do zapłacenia pokaźnej kwoty. Odszukujemy formularz i zaczynamy mu się uważniej przeglądać. Niechciana usługa Wnikliwa analiza ujawnia, że aktualizacja danych owszem była bezpłatna, ale wysłanie podpisanego formularza oznaczało jednocześnie zgodę na umieszczenie informacji o firmie na internetowej stronie nadawcy, która to usługa kosztuje już kilkaset euro rocznie. Z niedowierzaniem stwierdzamy, że zgodziliśmy się uiszczać opłatę przez najbliższe trzy lata. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyliśmy? Otóż informacja o kosztach jest zazwyczaj umieszczania w mało widocznym miejscu i napisana drobną, łatwą do przeoczenia czcionką. To ewidentne wyłudzenie, ale czy jest sposób by się przed nim obronić? Przeciwdziałanie wyłudzeniom Wiele firm, które znalazły się w takiej sytuacji, pod presją gróźb interwencją komornika reguluje należności za niechcianą i nieświadomie zamówioną usługę, traktując to jako gorzką nauczkę na przyszłość. Inne mówią jednak stanowcze „nie”. Warto zwrócić uwagę, czy dane podmiotu, który twierdzi, że jest naszym wierzycielem, zgadzają się z danymi firmy umieszczonymi na podpisanym przez nas formularzu i czy z treści zawartej umowy jednoznacznie wynika, że ciąży na nas obowiązek zapłaty wyszczególnionej tam kwoty. Możemy również sprawdzić, czy „druga strona” wywiązała się ze swojej części umowy i czy dane naszej firmy rzeczywiście znajdują się pod podanym przez nią adresem. Zagraniczny wierzyciel Firmy działające w opisany powyżej sposób mają zazwyczaj siedzibę za granicą i najczęściej kontaktują się ze swoimi „dłużnikami” za pośrednictwem pełnomocników. Jeśli wezwanie do zapłaty pochodzi od pełnomocnika, powinniśmy zażądać od niego okazania pełnomocnictwa do działania w imieniu podmiotu, z którym zawarliśmy umowę oraz upewnić się, że pełnomocnictwo to obejmuje dochodzenie roszczeń w imieniu tej firmy i przyjmowanie należności. Szansą na zakwestionowanie wysuwanych wobec nas roszczeń jest również sprawdzenie, czy na formularzu lub innym dokumencie będącym dowodem zawarcia umowy, na którym nasz wierzyciel opiera swoje żądania, widnieje podpis osoby uprawnionej w tamtym czasie do reprezentowania naszej firmy, w tym do zawierania tego typu umów. Brak pełnomocnictwa W przypadku osób nieuprawnionych do reprezentowania wierzyciela możemy dowodzić, że nie doszło do skutecznego zawarcia umowy, która stanowi podstawę żądania zapłaty. W okolicznościach konkretnej sprawy można też rozważyć uchylenie się od skutków złożonego oświadczenia woli, podnosząc, że do złożenia zamówienia doszło w wyniku błędu co do treści czynności prawnej z premedytacją wywołanego przez drugą stronę. Stanowcza odmowa zapłaty poparta jednym bądź kilkoma z wyżej wymienionych argumentów zazwyczaj wystarcza, by nieuczciwa firma zaprzestała nękania nas wezwaniami do zapłaty.