2 kwietnia 2025
Anna Domin
Jednostkowe zmiany w przepisach nie przyniosą przełomu w sprawach frankowych.

Dzień dobry Państwu!
Witamy w naszej stałej, prawniczej rubryce, w której eksperci z Kancelarii Rachelskiej i Wspólnicy objaśniają, komentują i tłumaczą dla Państwa najważniejsze doniesienia medialne z ostatniego tygodnia. Skupiamy się na informacjach dotyczących kredytobiorców frankowych i złotówkowych – analizujemy je dla Państwa, by łatwiej było zrozumieć, co naprawdę wynika z nagłówków. Dzisiejszym gościem jest mecenas Stanisław Rachelski i Mecenas Michał Kanabaja.
Mecenas Stanisław Rachelski: Mamy kolejną propozycję „naprawienia sytuacji” związanej z kredytami frankowymi. Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowuje nowe przepisy, które – w założeniu twórców – mają usprawnić postępowania sądowe dotyczące tych kredytów i przyspieszyć całą procedurę. Tyle teoria. W praktyce – jak pokazują zarówno tempo prac, jak i treść propozycji – pojawia się sporo znaków zapytania. Bo owszem, dyskusje trwają, ale idzie to dość opornie, a proponowane zmiany mogą wcale nie przyspieszyć postępowań. Co więcej – mogą wręcz wprowadzić chaos. Weźmy przykład: jeśli po zmianach w postępowaniu apelacyjnym sprawa trafi do składu jednoosobowego, to frankowicz może mieć pecha i trafić na sędziego, który nie uznaje orzecznictwa TSUE ani uchwał Sądu Najwyższego – i orzeka po swojemu. Przykład? Choćby sędzia Dziczek. Zmiany – jeśli mają wejść – powinny chronić konsumenta przed niespodziankami i nieprzewidywalnością w procesie. A czy przyspieszą postępowania? To bardzo wątpliwe. Zresztą – dziś mamy już sytuację, w której wiele banków, po przegranej w I instancji, dąży do szybkiego zakończenia sprawy. Potrafią już policzyć koszty postępowania apelacyjnego – i wiedzą, że czas gra na ich niekorzyść. Dlatego frankowicze idą dziś do sądów masowo – i słusznie. Bo czekanie na kolejne zmiany może przynieść więcej szkody niż pożytku. A jeśli ktoś rzeczywiście zreformuje system tak, by był sprawniejszy i przyjazny obywatelom – to zasługuje na nagrodę Nobla. Ale jak dotąd – żadna cząstkowa zmiana nie rozwiązała problemu przeciążonego wymiaru sprawiedliwości. A to, co obserwujemy w sprawach frankowych, to tylko fragment większego obrazu stanu sądownictwa w Polsce.
Mecenas Michał Kanabaja: Tak, Szanowni Państwo – dokładnie tak, jak zostało już powiedziane: Jednostkowe zmiany w przepisach nie przyniosą przełomu w sprawach frankowych. Jeśli naprawdę chcemy mówić o usprawnieniu postępowań sądowych, potrzebne są zmiany systemowe. A to oznacza przede wszystkim jedno:
➡️ zwiększenie liczby sędziów
➡️ lepsze zorganizowanie pracy sądów
➡️ i uproszczenie procedur tam, gdzie to rzeczywiście możliwe
Bez tego – nawet najlepiej brzmiące pomysły legislacyjne pozostaną tylko teorią. Bo tempo rozpoznawania spraw frankowych nie zależy wyłącznie od przepisów. Zależy od ludzi, struktury systemu i realnego wsparcia wymiaru sprawiedliwości. Nawet najlepsze narzędzia nie pomogą, jeśli zabraknie tych, którzy mają je stosować. Bez zwiększenia liczby sędziów rozpoznających sprawy frankowe, żadne zmiany legislacyjne – choćby najbardziej przemyślane – nie przyspieszą postępowań. W artykule, do którego się odnosimy, powołano się na przykład sądu w Łodzi, gdzie sędziowie prowadzą po kilkadziesiąt, a nawet ponad 100 spraw jednocześnie. To dużo. Ale spójrzmy na Warszawę – największy sąd w Polsce. Tu na jednego sędziego przypada od 1500 do nawet 2000 spraw. W takiej rzeczywistości nie wystarczy zmiana przepisów. Potrzebujemy zmian systemowych. Potrzebujemy realnego zwiększenia liczby osób orzekających. Co więcej – w projektowanej nowej ustawie frankowej przewidziano instrument, który – w naszej ocenie – może działać na niekorzyść kredytobiorców. Chodzi o możliwość dokonywania potrąceń przez banki aż do końca postępowania. W praktyce może to oznaczać pozbawienie kredytobiorców prawa do odsetek za opóźnienie i stworzenie zachęty dla banków do przedłużania postępowań w nieskończoność. Czyli – zamiast przyspieszenia – efekt dokładnie odwrotny od zamierzonego.
To prawda – i warto ten wątek pociągnąć dalej. Dlaczego? Bo projektowana ustawa może – wbrew intencjom jej autorów – skłonić wielu frankowiczów do pośpiesznego składania pozwów. W obawie przed niekorzystnymi zmianami proceduralnymi, kredytobiorcy mogą chcieć „zdążyć przed ustawą” i złożyć pozew na dotychczasowych zasadach, zanim nowe przepisy wejdą w życie. To z kolei może wywołać lawinę nowych spraw w sądach, które już dziś funkcjonują na granicy wydolności.
Mecenas Michał Kanabaja: Szanowni Państwo, warto podkreślić, że projekt nowej ustawy budzi poważne zastrzeżenia – i to w wielu środowiskach. Nie chodzi wyłącznie o to, że w niektórych miejscach proponowane przepisy są po prostu niekorzystne. Mówimy o rozwiązaniach, które mogą prowadzić do naruszenia praw konsumentów i pogorszenia ich sytuacji procesowej. Krytyczne głosy płyną nie tylko od kredytobiorców i ich pełnomocników. Swoje stanowisko w tej sprawie wyraził również Rzecznik Praw Obywatelskich, zwracając uwagę na ryzyko ograniczenia konstytucyjnych praw obywateli do sądu i do równego traktowania. To sygnał, którego nie wolno ignorować.
Przejdźmy teraz do ostatniego tematu dzisiejszego przeglądu. Nieco oddalamy się od spraw frankowych, ale pozostajemy w kręgu kredytobiorców, którzy walczą o swoje prawa. Po fali pozwów frankowiczów, a następnie rosnącym zainteresowaniu sprawami dotyczącymi usunięcia wskaźnika WIBOR, obserwujemy kolejny trend: rosnącą popularność sankcji kredytu darmowego. To narzędzie prawne, które coraz częściej wykorzystywane jest przez klientów mających kredyty konsumenckie – i które, co ciekawe, zaczyna wywoływać wyraźny niepokój po stronie instytucji finansowych.
Jak klienci korzystają z tego uprawnienia? Dlaczego warto znać mechanizm sankcji kredytu darmowego? I jak ten instrument wpisuje się w szerszy obraz walki konsumentów o swoje prawa? O pierwszy komentarz w tym temacie poproszę pana mecenasa Rachelskiego.
Mecenas Stanisław Rachelski: Zgodnie z art. 45 ustawy o kredycie konsumenckim, klient ma prawo dochodzić tzw. sankcji kredytu darmowego – czyli domagać się zwrotu całej kwoty kredytu bez żadnych opłat, prowizji czy odsetek. To prawo jest dziś coraz częściej wykorzystywane – i nic dziwnego, bo daje konsumentowi realne narzędzie ochrony przed nieuczciwymi zapisami w umowie. W efekcie banki wyraźnie zaczęły reagować – próbując zniechęcać do składania pozwów. Widzimy to choćby po przypadkach, w których pojawia się pytanie prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawach związanych z sankcją kredytu darmowego… a chwilę później sprawa zostaje wycofana, bo bank zawiera porozumienie z klientem. Dlaczego? Bo ewentualne orzeczenie TSUE mogłoby być niezwykle niekorzystne dla sektora bankowego. Jedno takie rozstrzygnięcie już zapadło – korzystne dla konsumentów. Kolejne mogą być jeszcze bardziej stanowcze. Tymczasem liczby mówią same za siebie:
W 2024 roku liczba pozwów związanych z sankcją kredytu darmowego podwoiła się – było ich już ponad 14 000. A wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek. Dlaczego? Bo rynek kredytów konsumenckich to ogromny wolumen umów – z których wiele zawiera nieuczciwe zapisy, nieuzasadnione opłaty i prowizje, naliczane jeszcze przed wyliczeniem odsetek. To właśnie tego typu konstrukcje – obciążające klienta ukrytymi kosztami – są sprzeczne z ustawą. I to dlatego coraz więcej konsumentów rusza do sądów. Banki starają się nie powtórzyć sytuacji z kredytami frankowymi – ale wszystko wskazuje na to, że rusza kolejna fala pozwów. Tym razem – w sprawach kredytów konsumenckich.
Mecenas Michał Kanabaja: Szanowni Państwo, mówimy tu o rynku liczącym kilkanaście milionów umów kredytów konsumenckich – z czego bardzo duża część zawiera błędy. Oczywiście nie wszystkie, ale skala jest niepodważalna. Obecnie czekamy na kluczowe rozstrzygnięcia. W Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej znajduje się kilka pytań prejudycjalnych, które wprost dotyczą sankcji kredytu darmowego. Ostatni wyrok TSUE, choć ważny, nie dotyczy jeszcze sedna sprawy – ale kolejne orzeczenia mogą mieć już przełomowy charakter. Jeśli Trybunał wyda decyzję zgodną z interesem kredytobiorców, dopiero wtedy sytuacja przybierze realny impet. A banki – jak widać – zaczynają to dostrzegać. Już dziś tworzą rezerwy na ryzyka prawne, co widać choćby w ich sprawozdaniach finansowych. To jasny sygnał: instytucje finansowe są świadome, jak poważny może być problem. Z dzisiejszej perspektywy jesteśmy w bardzo podobnym miejscu, w jakim byliśmy w sprawach frankowych w 2018 czy na początku 2019 roku. Wszystko jeszcze przed nami. Największe ryzyko dotyczy tych banków, które miały największy udział w udzielaniu kredytów konsumenckich – tu szczególnie widać aktywność PKO BP i Alior Banku. Decydujące okażą się najbliższe dwa wyroki TSUE – odpowiedzi na pytania prejudycjalne zadane przez polskie sądy.
To one mogą wyznaczyć kierunek na kolejne lata – i zadecydować o losie tysięcy spraw, które dopiero trafią do sądów.
Autor wpisu oraz Mistrz prawa na stronie rachelski.pl

Anna Domin
DYREKTOR MARKETINGU
Filozof, Absolwentka Wydziału Nauk Społecznych, Instytut Filozofii na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Posiada 15-letnie doświadczenie w zakresie kreowanie wizerunku w oparciu o strategię marketingową 360, Specjalizuje się w obszarach związanych z marketingiem i PR, budowaniem doświadczania z marką i kreowaniem efektywnej komunikacji z rynkiem. Jej publikacje ukazywały się na łamach takich tytułów jak: Marketing i Biznes, Magazif, Design Alive, Architecture Snob, Architect@Work.