W razie złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości, sąd ocenia, czy w spółce znajdują się środki na pokrycie wynagrodzenia syndyka i na inne niezbędne wydatki – mówi Stanisław Rachelski, wspólnik w kancelarii Rachelski & Wspólnicy.

O agencji finansowej „Grosik” prasa pisała we wrześniu ubiegłego roku, ale jej problemy zaczęły się wcześniej. Ta poznana ze złej strony firma nieterminowo regulowała zobowiązania klientów, narażając ich na konieczność zapłaty karnych odsetek od kredytów, których raty nie są w terminie spłacane czy też od należności, które nie dotarły do wierzycieli lub wystawców rachunków. Szef agencji tłumaczył się wtedy przejściowymi trudnościami związanymi ze zmianą systemu informatycznego ale niedługo potem firma zamknęła swoje punkty kasowe i złożyła wniosek do sądu o ogłoszenie upadłości. – Właściciel firmy na prowadzenie procedury miał około 170 tys. zł. Koszty postępowania sąd obliczył wstępnie na 190-200 tys. zł. Wniosek został więc odrzucony – rozpisywały się wówczas media. Jednak po złożeniu zażalenia sprawa wróciła znów na wokandę. Tym razem sędziowie uznali, że są przesłanki do ogłoszenia upadłości firmy. – Wiązało się to z odmienną oceną stanu majątkowego, jaki posiada dłużnik, a który to majątek może być wykorzystany do zaspokojenia jego zobowiązań wobec wierzycieli – tłumaczył wówczas Antoni Tokarzewski, sędzia Sądu Rejonowego w Białymstoku.

Potrzebne pieniądze

Czy mnie będzie stać na upadłość, gdy w biznesie podwinie mi się nogą? – takie pytanie niejednemu przedsiębiorcy może zabierać sen z powiek. Prawo natomiast tutaj jednoznaczne… – Sąd ma prawo oddalić wniosek o ogłoszenie upadłości, jeżeli majątek dłużnika nie wystarcza na opłacenie kosztów postępowania – mówi Bartosz Grohman, prawnik kancelarii White&Case. Te opłaty nie należą do niskich.

Koszt złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości zamyka się w tysiącu złotych ale do tego dochodzi wynagrodzenie syndyka oraz inne wydatki na przykład związane z organizowaniem przetargów na wysprzedaż choćby fabrycznych urządzeń. – W praktyce minimalna kwota pokrywająca koszty postępowania to około 40 tys. zł. Nie wszystkich przedsiębiorców zamierzających przeprowadzić postępowanie upadłościowe stać na taki wydatek. Nie zawsze też wspólnicy lub akcjonariusze spółki chcą dokapitalizować upadające przedsiębiorstwo, w tym celu, aby skutecznie zakończyć jego działalność – mówi Stanisław Rachelski, wspólnik w kancelarii Rachelski & Wspólnicy.

Co więcej, również w toku postępowania upadłościowego mogą się pojawić dodatkowe opłaty. – Najczęściej są nimi koszty sporządzenia opinii o kondycji finansowej przedsiębiorstwa czy koszty stawiennictwa biegłych lub świadków, o ile zajdzie potrzeba ich wysłuchania – dodaje Bartosz Grohman.

Czym jest niewypłacalność

Pieniądze na nie są jedyną przeszkodą przeprowadzenia upadłości. Poza nimi niezbędne jest stwierdzenie wcześniej niewypłacalności firmy. Ta ma miejsce, gdy dłużnik nie wykonuje swoich wymagalnych zobowiązań, czyli na przykład nie płaci podatków czy pieniędzy kontrahentom. Kto decyduje o tym kiedy firma jest niewypłacalna? Przede wszystkim wniosek o ogłoszenie upadłości ma prawo złożyć dłużnik, wierzyciele, wspólnicy odpowiadający bez ograniczenia za zobowiązania spółki, a w przypadku osób prawnych każdy, kto ma prawo je reprezentować, czyli choćby prezes zarządu. Te więc osoby muszą wyczuć odpowiedni moment, w jakim złożą wniosek o upadłość. – Natomiast sąd ma także prawo oddalić wniosek, jeżeli opóźnienie w wykonaniu zobowiązań nie przekracza trzech miesięcy, a suma niewykonanych zobowiązań nie przekracza 10 proc. wartości bilansowej przedsiębiorstwa dłużnika – tłumaczy prawnicze nuianse Bartosz Grohman.

Lata lecą

Jeśli sąd wyda już upragnione postanowienie o ogłoszeniu upadłości, wówczas ustanawia on dla upadłej firmy syndyka. Ten przejmuje zarząd nad majątkiem oraz podejmuje starania, aby spłacić wierzycieli. Czas trwania postępowania upadłościowego zależy od postawy dłużnika i zawiłości sprawy. Niektóre trwają kilka miesięcy a są też takie, które ciągną się latami. Na przykład postępowanie upadłościowe działającej w branży budowlanej spółki Budostal-1, której korzenie sięgają lat 50, trwa już ponad cztery lata. – Cały czas jesteśmy w trakcie sprzedaży majątku i zaspokajania wierzycieli – mówi jeden z pracowników przedsiębiorstwa. Często powodem opóźnień są trudności ze sprzedażą majątku dłużnika, albo jego skomplikowana sytuacja prawna, która wymaga dokończenia bądź przeprowadzenia kilku postępowań sądowych.

Jaki płynie z tego wszystkiego wniosek? A no taki, że nawet przedsiębiorcy, któremu nie udało się w biznesie i zamierza on swoją działalność zakończyć z godnością rzuca się kłody pod nogi. Stracić na tym mogą przede wszystkim wierzyciele.

FOTOGRAFIA mec. Stanisław Rachelski, wspólnik w kancelarii Rachelski & Wspólnicy.